piątek, 25 stycznia 2013

10 powodów dla których warto biegać


Pisałem już o tym, że biegam. Swego czasu miałem sporą ilość znajomych, którzy się pytali: po co, co ci to daje, itp. Przyznam, że wczoraj, gdy wiatr starał mi się zedrzeć skórę z twarzy, a "deszco-śnieg" gwarantował najlepszy peeling na świecie, to też zacząłem się nad tym zastanawiać. Szczególnie, że jeszcze dwa lata temu, jakby ktoś mi powiedział, że będę biegał (w miarę) regularnie, to pewnie bym go wyśmiał.
Niemniej w ciągu ostatnich dwóch lat sporo się zmieniło. Również w podejściu do biegania. Poniżej zebrałem 10 powodów, dla których warto według mnie biegać. 

To co mi daje bieganie?


1) REDUKUJE STRES: podczas biegania zachodzi cała masa reakcji chemicznych w naszym organizmie. Dwie z nich są szczególnie istotne. Po pierwsze podczas biegania wytwarzane są endorfiny zwane hormonami szczęścia. Po drugie podczas wysiłku fizycznego następuje wstrzymanie produkcji katecholaminy, która jest odpowiedzialna za napięcie nerwowe. Zwyczajnie czuję jak z kolejnymi kilometrami odpadają problemy i zmartwienia. Ja traktuję to też jako formę zastrzyku energetycznego.

2) MNÓSTWO DOBRYCH POMYSŁÓW: jako, że bezstresowo, to także bardziej obiektywnie udaje mi się spojrzeć na pewne sprawy. Nie bez znaczenia jest też fakt, że jest to jedna z form, która pozwala mi na rozwijanie swojej kreatywności. Ilość idei i rozwiązań, które wpadły mi do głowy podczas biegania i nalazły zastosowanie w życiu prywatnym, czy zawodowym jest olbrzymia. Dodatkowo warto przeczytać swój artykuł, pracę zaliczeniową, czy też projekt po powrocie z biegania. Zazwyczaj poprawia się jej jakość kilkukrotnie.

3) BIEGANIE POMAGA UTRZYMAĆ/ZRZUCIĆ WAGĘ:  Żeby ją zrzucić trzeba jeszcze zmienić swój jadłospis (chociaż trochę). No ale co wy byście woleli?: utrzymanie/zrzucenie wagi pijąc tylko wodę z cytryną, czy też półgodzinny bieg? To pierwsze sprawi tylko, że będziecie wkurzonym na cały świat hejterem, a drugie pozwoli nie dosyć, że czuć się lepiej, to jeszcze móc zjeść coś normalnego.

4) ZMNIEJSZAM RYZYKO CHORÓB SERCA I UKŁADU KRWIONOŚNEGO:  To akurat potwierdzają moje badania krwi. Bieganie i lepsza dieta sprawiły spadek cholesterolu, a toto cieszy. No i oprócz "wytrenowania serducha" pomoże także zwiększyć odporność. Zauważyłem, że mniej mam przeziębień, zapaleń gardła itp. Wydaję też mniej kasy na leki.

5) BIEGANIE JEST WYZWANIEM: i nie jest ważne, czy biegasz, żeby zrzucić kilka kilogramów, zaimponować partnerowi/kumplom z pracy. Za każdym razem gdy zakładam buty i idę na trasę podejmuję wyzwanie. Czasem jest to pobicie czasu na konkretnej trasie, czasami zwiększenie ilości przebiegniętych kilometrów. Zdarza się też, że sam fakt wyjścia na dwór przy ujemnej temperaturze i/lub deszczu/śniegu stanowi wyzwanie. 

6) POZNAJESZ NOWYCH LUDZI: czasami zdarza się to całkowicie niespodziewanie. Czasami umawiasz się na wspólne bieganie i znajomi przyprowadzają nowych ludzi. Najwięcej jednak osób poznałem ponieważ bieganie to też

7) UDZIAŁ W SUPER IMPREZACH: wyścigi i akcje charytatywne, biegi masowe i te mniejsz - lokalne. Na każdej z nich poznaje się całą grupę ludzi, którzy też lubią biegać. Dla mnie najciekawszym doświadczeniem było bieganie w konkretnym, charytatywnym celu.

8) POZNAJE NOWE MIEJSCA: jako, że buty i strój do biegania nie zajmują dużo miejsca, to biegałem już w kilku krajach. W ten niecodzienny sposób zwiedzałem już kompletnie nieturystyczne miejsca w UK, Turcji i Kazachstanie, oraz na Malcie. Takie bieganie pozornie bez celu jest świetną sprawą i daje naprawdę dużo frajdy. A w niektórych miejscach stanowi przyczynek do rozmowy z "lokalsami" i wstąpienia na szklankę wody/herbaty.

9) LEPIEJ ŚPIĘ: co tu dużo gadać. Wspomniane już poranne wstawanie wymaga wcześniejszego kładzenia się spać. Po całym dniu pracy i bieganiu zasypia się jak dziecko. A sam sen jest jeszcze bardziej regenerujący.

10) POKONUJĘ KOLEJNE GRANICE: z reguły są to granice mojej wytrzymałości. Bo często zdarza się tak, że płuca palą żywym ogniem, nogi ciążą jak z ołowiu i myślę, że to już koniec. Zaraz się zatrzymam, padnę, umrę zwyczajnie i że to byłoby takie łatwe. Ot, zwolnić trochę i się przejść, a nie przebiec. No właśnie, byłoby łatwe, ale jak bym się z tym czuł? Co więcej te granice się nigdy nie skończą. Zawsze można dalej, szybciej, lepiej. 

Dla mnie ważne jest, że gdy biegam, to zwyczajnie czuję się lepiej. Odpada cała kupa codziennych trosk i zmartwień. Do tego, jeżeli biegam rano (na co mam czas dzięki zwyczajowi wcześniejszego wstawania) to dostaję kopa energetycznego na cały dzień, a przez to jestem bardziej znośny dla otoczenia. Bieganie nauczyło mnie, że czasami warto zagryźć zęby i dotrwać do końca. 

A wam, jeżeli biegacie, co dają treningi? Co motywuje was do wyjścia na zewnątrz i pokonania kolejnych kilometrów? 

Jeżeli nie biegacie, to spróbujcie, najlepiej z kimś kogo znacie. Na spokojnie bez parcia na dystans, czas i rezultaty. W końcu może to polubicie, a jak nie, to na pewno wam to nie zaszkodzi.


Pozdrawiam
M.


3 komentarze:

  1. No tak... Wszystko to wiem i ze wszystkim się zgadzam.Wszystko mnie przekonuje. Jest tyko jedno ale. Nie lubię biegać. Kojarzy mi się to z pośpiechem i nie potrafię się przemóc. Jak biegnę, to myślę tylko o tym ile jeszcze zostało. Nie wynika to nawet z braku formy. Po prostu zamiast wywoływać pozytywne stany, bieganie mnie wkurza. Pewnie nie doszedłem nigdy do momentu, kiedy to zaczyna sprawiać frajdę, ale po prostu wolę iść na rower. Daje mi większą swobodę i rozluźnia. Poza tym jestem (jak sporo facetów) gadżeciarzem i rower(y) to mój(e) gadżet(y):) A na buty nie potrafię tak spojrzeć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że może wkurzać, a argumentowanie poczuciem pośpiechu jest niepodważalne. Jazda na rowerze była moim głównym sportem do momentu, gdy zaczęło mi brakować czas na to by się "wyjeździć". Ubranie się, wyjęcie roweru z garażu i sama jazda zajmowały mnóstwo czasu. Z reguły żeby zrobić jakąś dłuższą trasę musiałem mieć kilka godzin. Żeby osiągnąć podobny stan podczas biegania muszę wyjść z domu na godzinę. Jasne, że zdarza mi się również na dłużej (aczkolwiek to rzadkość, zwyczajnie nie mam jeszcze takiej kondycji), ale generalnie mogę wyjść i się wyluzować nawet podczas 30 minut biegu dookoła parku.

      Co do gadżetów, to ja zacząłem traktować jak nowinki odzieżowe i sprzętowe tak samo jak traktowałem je przy rowerze. Tak więc moja miłość do gadżetów również mogłaby być wypełniona jeżeli tylko miałbym na nie pieniądze:)

      Generalnie ważny jest sport sam w sobie. W końcu trza się ruszać:)

      Usuń
    2. No to prawda, w godzinę się nie najeździsz... Z ubieraniem się i wyciąganiem roweru chyba troszkę przesadzasz, aż tak dużo czasu to nie zajmuje. Pewnie z 3 minuty więcej niż ubranie się na biegowo. A jak zaczniesz jeździć rowerem do pracy i załatwiać nim większość spraw "na mieście", to okaże się, że spędzasz na rowerze całkiem sporo czasu w tygodniu. Inna sprawa to dyskusyjne jest traktowanie jazdy na rowerze wśród spalin jako czegoś ultra zdrowego, ale ostatecznie biegasz też w mieście i nawet jeśli to jest park, to i tak wiele (oprócz hałasu i krajobrazu) nie zmienia. Więc jak do codziennego dojeżdżania gdzieś dodam jeden dłuższy wypad w weekend, to jest spoko. Minus-w rowerze ciągle coś się psuje, można dokupić coś fajnego, lżejszego, jakiś licznik, czy nową linkę co daje mniejszy opór i można zamiast jeżdżenia przesiadywać na Allegro i wydawać niepotrzebnie forsę. Czasem mi się to zdarza, ale planuję odwyk:)

      Usuń